czwartek, 26 maja 2011

Przedszkolna wyprawa w cały świat

Syn pojechał na wycieczkę. Przedszkolną. Przeżywam to silno, jako że jedną z opiekunek byłam. Do tych pór na wycieczki (córki) jeździł Tate. Cel wyprawy - muzeum techniki i wszelkiej dzieckowej swawoli. Najciekawsza dla maluchów była jazda i sam fakt. Dzieci w wieku lat 5,4 i 3. Problemów żadnych. Wrażeń moc. 3 godziny pilnowania minęły niczym wiosny mgnienie. A raczej nie pilnowania, a uczestniczenia, oglądania, bawienia się. Każda mama miała pod opieką 2, 3 dzieci.  To prawie jak z własnym rodzicem. Inna sprawa, że dzieciaczki szalenie ufne, tuliły się, garnęły, za ręce ciągnęły. Nasza grupa ubrana była w czerwone koszulki. Znak rozpoznawczy i miłe dla oka tło. I tak pięknie za rączki się trzymały, w parach swoich wędrowały...
Wyjście z przedszkola:
czekanie na autobus:
wsiadamy:
jesteśmy:

zabawy i odkrywanie:

oglądanie:
spożywanie:
wygłupianie:
Co mi się podoba: Pomoc rodziców. Nie jednego, dwóch, a jak wspominałam, jeden rodzic na 2,3 dzieci. W takiej sytuacji nie ma problemu i z 3-latkami. Nikt się nie zgubi, co chce poogląda, dotknie. Opiekun wszystko kontroluje i nie stresuje się. W grupie mojego syna panie wychowawczynie koncentrowały się na dopieszczaniu dzieci, dźwiganiu prowiantu i logistyce wszelkiej. Pod czujnym okiem kwoczym wszystkie dzieci miały.
Wszystkie dzieci ubrane w jeden kolor, a na pleckach naklejka. Ktoś się oburzy. Powie, że dzieci pometkowane. A to zwykłe bezpieczeństwo. Na kartce podane są numery telefonów i dla opiekuna, na wypadek zagubienia się poza całą grupę, i w bardziej dramatycznej sytuacji. Oraz nazwa i adres przedszkola. Same dzieci bardzo pilnowały, by karteczki były na swoim miejscy.
Posiłek. Maluchy doskonale radziły sobie w samodzielnym jedzeniu. Wyjmowaniu produktów z torebek, Piękne jest to namaszczenie, z jakim zabierają się do jedzenia. I właściwie wszystko co przygotowały mamy zostaje zjedzone. Nie ma marudzenia, grymaszenia. Super.
Kula. Metalowa kula, która powiększa się i zmniejsza. Inne oglądanie z dołu, inne z galerii na piętrze. Za każdym razem to samo zaskoczenie, kiedy pomału, pomału i nagle...!
Jestem matka sentymentalna...

5 komentarzy:

  1. Dzieciaczki w takim wieku są wdzięczne i tak na prawde bywają bardziej zdyscyplinowane w nietypowych sytuacjach niż dorośli, bo bardzo przeżywają i przestrzegają zasad. Mówię oczywiście o sytuacjach nowych, nietypowych i dla nich ekscytujących. Schody zaczną się(niestety) w szkole,z wiekiem ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Po Twoim opisie stwierdzam (jako była nauczycielka), że wycieczka była świetnie przygotowana, dlatego reszta była już tylko przyjemnością!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale Wam zazdroszczę tej wyprawy! Sama chętnie bym się w takim miejscu pobawiła :)Pozdrawiam. Emade76

    OdpowiedzUsuń
  4. oj tak, zabawa przednia. Najwspanialsza chyba, to obserwacja dzieci i ich pomysłowości. Organizacja doskonała, też jako były nauczyciel to zauważam. Wszak poza garstką naszych maluchów w budynku było blisko 500 sztuk wszelkiego luda. Co zaś najważniejsze dzieciaczki nie były kurczowo trzymane za ręce. Biegały i kręciły się jak bączki. Fakt, były szalenie zdyscyplinowane. I roześmiane...
    Pozdrawiam gorąco

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem czy ta relacja, to objaw Twojego sentymentalizmu, ale wiem napewno, że jesteś szczęśliwą mamą udanego dziecka:))
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń