U mnie właściwie wciąż karteczkowo. Postanowiłam jednak pokazać coś z haftu. Maleństwo, które wciąż nie może doczekać się ukończenia. Sam obrazek zrobiony dosłownie w mgnieniu oka. Nie pamiętam w sylwestrowe przedpołudnie lub pierwszy dzień tego roku.
Plama bez konturów:
Sama w sobie dość słodka, choć wciąż mało wyrazista... i dalej:
W żaden sposób nie mogę ruszyć. Mają powstać dwie malusie zawieszki. Dwie, gdyż panna do pary kawalera posiada, również z dawien dawna wyhaftowanego. Rzecz rozbiła się na sznureczku i utknęła w ciemnej niecenzuralnej...
Pokazuję, co jest, co by nie było, że nic nie robię. Oczywiście wszelkie inne projekty hafciarskie przełożone na póóóźne miesiące zimowe następne. Jaki sens teraz je robić...?! Wszak po obiedzie już.
Pozdrawiam raz jeszcze z pięknym naszym niedaleczkim widoczkiem jeziornym...
Dobrego, spokojnego czasu wypoczynkowego życzę.