niedziela, 15 września 2013

A miało być tak ładnie...

słonecznie, niedzielnie, wypoczynkowo, kulturalnie, w poniedziałek sklepowo i zakupowo, wolno i relaksowo. I co? I D.PA.
Wczoraj późnym popołudniem gadzina jakaś, może nawet wstawiona, najechała mi na auto. Saturnik stał spokojnie zaparkowany jak zawsze. Usłyszałam huk, lekko głuchy. Pomyślałam bezmyślnie, pewnie ktoś źle wymierzył odległość i kogoś klapnął. Nawet po czasie przez okno wyjrzałam. Moje autko stało spokojnie, bez znaków wklapnięć. Wieczorkiem było mi nijak.
Lakier zharatany na całej długości auta. Co z lusterkiem, widać. Szyba zrysowana. Niby da się z tym żyć. Ale żal ściska i szlag trafia. Co za matoł jakiś to zrobił. Lusterko lekko 200$ wyjdzie. Jak nie więcej. Robocizny nie liczę, mąż zrobi. Jutro siedzę w domu. Nie wyjadę z taką masakrą na ulice. Plany były rozległe. To teraz rozlegle mogę się pozłościć.
Cholibka, cholibka, cholibka. Wolny dzień od wieków jedyny. Dzieckom miałam ponabywać nowe szmaty do szkoły. Porosły nieprzyzwoicie przez wakacje. Za chwilkę chłody przyjdą, a moje długie spodnie mają, jakby co najmniej woda w piwnicy stała. Ktoś zapyta, co za problem? Ano jest. Uniformy dzieci noszą. Spodnie z określonego materiału, w określonym kolorze, bez kieszeni. Nie lubimy go ani ja, ani dzieci. Sztywny, sztuczny. Jak w takim czymś 8 godzin siedzieć. To nabywam Kasi takie bardziej "eneganckie", z lekkiego, przewiewnego materiału lub jerseyowe, szerokie. Póki protestów dyrekcji nie będzie, będziemy markować. W końcu upatrzyłam i kolor, i fason, i materiał. Ale nie pojadę i nie nabędę. Z Młodym podobnie jest. On portki w gumkę. Takie są tylko do rozmiaru 7. Chłopak, dłuuugi (8) a chudy. Znalazłam. Nie pojadę. Lusterko wisi smętnie. Popołudnia mamy pozajmowane. Chlibka raz jeszcze.
Do teatru dziś jedziemy. Mój Boh, pierwszy raz od tysięcy lat. Uczta kulturowa, a tu taki ambaras. Moim mieli my jechać. Kto w Niu-Jorku był, wie, że tam najlepiej małym autkiem się jeździ i jeszcze lepiej takim małym parkuje.
Tak sobie myślę złorzecznie, niech ta zaraza piracka choć czkawkę godzinną ma. Zniszczył i nawet się nie zatrzymał!
Szlag!
Pozdrawiam cieplusio; ważne, ze nikomu nic się nie stało!

5 komentarzy:

  1. Masz ode mnie maila, zajrzyj, proszę, na pocztę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pozdrawiam! Ludzie wszędzie tacy sami i dobrzy i źli, ci źli psują nam humor!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze co za dziadyga tak może uszkodzić i nawet nie wykazać odrobiny przyzwoitości by przeprosić i zaproponować zadośćuczynienie. Ja myślę że czkawka dla takiego to za mało. Pozdrawiam cieplutko i trzymam kciuki by teraz już tylko dobrze się działo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Twoja złość z powodu tego dziada jakiegoś całkiem uzasadniona. Niech go &*%#$
    Całe szczęście nikomu krzywdy na zdrowiu nie zrobił.
    Pozdrawiam, Kochana.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie zliczę ile razy miałam opony przebite, szyby rozbite, lusterka urwane... O wybitych dziurach młotkiem w karoserii nie wspomnę... Różnie ludzie radość albo złość okazują...
    Grunt że wszyscy zdrowi!
    Ściskam

    OdpowiedzUsuń