Dziś kartki zimowe. Dokładniej jedna kartka do dwóch zabaw. U Kasi i u Uli. Nie wyrabiam się z czasem. Dużo go teraz, wręcz w nadmiarze. A ja jakaś ospała, połamana, w głębokiej niemocy. Myślę sobie, to wina pogody. Ostatnie dni bardzo bure były. Deszczowe, bezsłoneczne, przygnębiające.
Post jest ratami pisany. Ratami zdjęcia robione. Niedoświetlone, prześwietlone. Wszystkie do kosza się nadające. Zostawiam, nie wiem bowiem, co u Uli się pokaże, co zginie. Do Kasi z daleka się uśmiechałam, może pracę jeszcze przyjmie. Żaba przed nosem mi się zamknęła...
Trzeci tydzień bez ludzi, pracy, perspektyw i w domu. Dzieci radzą sobie znośnie. Ja, nie widząc granic, zaczynam się miotać. NY nieodpowiedzialny bardzo. My za rzeką ponosimy tego skutki. Szczęśliwie, nie znam nikogo chorego, ale świadomość bliskości zagrożenia i okrutna odległość od najbliższej rodziny, od nie najmłodszych już rodziców powoduje zniechęcenie jakieś niewytłumaczalne. Pazurami bronię się przed depresją. Przegrywam. A tak chciałam czas wolny poświęcić pracom ręcznym wszelkim. Przygotowane nitki, kanwy, papiery i.... siadam w oknie bezmyślnie gapiąc się przed się!
Trzymajcie się Kobietki ciepło, bezpiecznie, zdrowo!
Pozdrawiam Was z całego serca,
życząc siły, uśmiechu, wytrwania i pięknych prac, która tylko tworzyć może...