wtorek, 8 listopada 2011

takie tam sobie z wtorku

...Właśnie wróciłam z pracy. Za oknem +21 stopni C. Szybki sprint po kuchni. Gary na gaz, podgotować, poddusić i truchcikiem po dzieci. Zażyczyły sobie do domu być prywatnie przywiezionymi. Wybory miejskie odbywają się. Jeden z punktów umiejscowiony w naszej szkolnej sali gimnastycznej. Zatem dziecki szkolnymi busami rozwożone, a zwyczajowo w owej gimnastycznej się zbierający, dzielący i czekający, po wszelkiej maści korytarzach będą rozstawieni. Nasza "2" ponoć jakoś mało zgrabnie i w miejscu niedogodnym harcom umiejscowiona. Nie chcą czekać w szkole, chcą do domu. Może dobrze, może nie. Ucieka mi 45 minut cennego czasu. Wredota jestem, wiem. Z drugiej strony dziś te 45 minut to czysty zysk. Maluchy przywiozę, nakarmię, lekcję doglądnę i sama na zajęcia się doprzygotuję, może nawet nie specjalnie w zachłannym biegu. Czasy przedstawiają się tak (gdyby kogoś interesowała inność folklorystyczna...): koniec zajęć 15.15. Busy startują spod szkoły o 15.30. Dzieci odbieram o 15.45-50. W domu jesteśmy o 15.50-55. Relacja i wrażenia. Żarełko, pogoń wokół ogona, lekcje i matka z jęzorem wybiega na swoje zajęcia, na 17.30. Najlepiej wyjechać o 17.00, jest wówczas szansa na dogodne miejsce parkingowe. Powrót nocą. Opiekę przejmuje Tate. Znaczy to, że należy udawać ślepego i nie zauważać zastanego bałaganu. Wszak z Tatem wszystko można...
Czasem padam na pysk. Robótki nie wzięłam do ręki od nie pamiętam kiedy. Jakoś jeszcze wczesną jesienią ukończyłam toskański widoczek Lanarte. Rzucony w kąt prosi o zmiłowanie, naciągnięcie na kanwę i wysłanie. Prosi, bez odzewu.
Kłopoty gonią za problemami. Czasu brak na życie. Ale na okoliczność pięknej słonecznej i cieplusiej aury wybraliśmy się niedzielą na górską wycieczkę. Maleńki wypadzik nad Hudson. Cudność i oderwanie od codzienności. Bajecznie.
Zdjęcia załączę nocką. Uciekam ja i mój ogon...
Pozdrawiam gorąco

9 komentarzy:

  1. W pełni Cię rozumiem, a nawet i znam to łapanie ogona z autopsji...Trzymaj się Uleńko, pocieszające jest to, że po śniegach zagościło u Was piękne słoneczko, a Hudson to ja znam, widziałam w TV...urocza rzeczka, zwłaszcza jak na niej samolot ląduję;))
    Uściski, siły życzę!!

    OdpowiedzUsuń
  2. jej życzę możliwości do zatrzymania się i czasu dla siebie ... A do jakiej Ty szkoły biegasz bo jakoś chyba przeoczyłam tę informację ...??

    OdpowiedzUsuń
  3. taaa... niech Ona jednak weźmie robótkę w ręku choć i późną nocą... Życzę znad Wisełki.

    OdpowiedzUsuń
  4. późną nocą to ona niczym kret ślepa, a nawet wczesnym wieczorem!
    Tajniki mowy obcej zgłębiam, o dyploma się staram i do kierunku przygotowuję...
    o, słonku tutaj piękne, aj piękne!
    Pozdrawiam Was kobietki kolorowo!

    OdpowiedzUsuń
  5. To są niestety mankamenty uczenia się, gdy ma się dzieci. Ale jaka satysfakcja, gdy uzyska się dyplom!
    Powodzenia. Nawet się nie obejrzysz, jak czas nauki minie szybko!
    Właśnie przez to kręcenie się ogona też!

    OdpowiedzUsuń
  6. Życie nas nie rozpieszcza, jego tempo zmusza nas do ogromnego wysiłku, życzę, aby ten wysiłek nie był taki przykry i jak najszybciej odpłacił Ci satysfakcją!Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. dziękuję ślicznie!
    Właściwie, to ja bardzo lubię takie kręcenie się, lubię dzianie, tylko czasem na pysk padam niespodzianie i to czyni się dużym zaskoczeniem...
    Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ula, coś mi się zdaje, żw w swoim żywiole jesteś :)))
    Czuję, że lubisz dynamiczne życie :)
    Ja kocham święty spokój :D
    Życzę jednak od czasu do czasu zatrzymania w biegu :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ula, wytrwałości i siły życzę! Dasz radę, a satysfakcja gwarantowana :)
    Buziaki i uściski przesyłam!

    OdpowiedzUsuń