Witam cieplutko.
Dziś będzie post właściwie o niczym, choć nie całkiem i nie do końca. Zamieszczam bowiem kolejny wpis w ramach obcinania ogonów, (zabawy u Meri, do której gorąco zachęcam), czyli o naprawie stanu hafciarskich rzeczy. A to pokończeniu prac z dawien rozpoczętych i w kąt rzuconych, a to o porządkach w nitkach i materiałach, a to planach dawnych, które na realizacje wciąż czekają. U mnie dziś na plan pierwszy nitki się wysuwają.
Bałagan w nich mam ogromny. Jest ich dużo, a jakoby nie było żadnej. Pod ręką organizery w połowie puste, w świadomości dziesiątki torebeczek i pudełeczek z poupychanymi nitkami. Mam taką wstydliwą przypadłość, że czasem szykuję nitki do projektu znacznie wcześniej niż ów projekt rozpoczynam, jeśli w ogóle (!). W tak zwanym między czasie wysegregowane nitki gdzieś położę. Oczywiście w miejsce pewne i widoczne oraz bezpieczne. I zapominam, gdzie to miejsce jest! Bywa, że pół chałupy muszę przetrząsnąć, szukając jednego koloru.... A wiem, że jest, przed "chwilą" donabyłam. Koniec końców kończy się na jeździe do jednego ze sklepów, przy okazji innym niepotrzebnym zakupie - oby tylko jednym.....
Biorę się z nitkami za rogi. Wystarczył wieczór i wszystko poukładane, posegregowane, to co odnalazłam(!). Został jeszcze
worek nici do nawinięcia. Ale to kiedyś. Zabrakło wolnego pojemnika. Koniec tracenia sił i czasu, tudzież zbędnej logistyki.
Organizerów takich pięć, klasycznych, na nitki właśnie. Mulina ułożona według numerów. Niektóre się dublują nawet dubeltowo. Wystawiłam towarzystwo w miejsce publiczne, dostępne i póki co, obiecałam sobie, nitki po pracy do skrzyneczek wracać. Nowych nie szykować. Koniec z odkładaniem i chowaniem, koniec z przekopywaniem się przez dziesiątki torebeczek, skrzyneczek. Porządek musi być! Nadprogramowe pojemniczki won!
Przy okazji porządków odnalazłam zapomniane prace do
skończenia. Będzie czemu odcinać ogony i ogonki. Swoją drogą, co to za
sierota, która "porzuca" pracę przed położeniem ostatnich pięciu krzyżyków...
Wyrodna jakaś! Jeden projekt to i z dziesięć lat będzie miał. Pięknie obrębiony, zakreślony, idealnie
przygotowany. Teraz już
mi się tak nie chce kanwy "gruntować".
Przy okazji porządków odnalazłam zapomniane prace do skończenia. Będzie czemu odcinać ogony i ogonki. Swoją drogą, co to za sierota, która "porzuca" pracę przed położeniem ostatnich pięciu krzyżyków... Wyrodna jakaś! Jeden projekt to i z dziesięć lat będzie miał. Pięknie obrębiony, zakreślony, idealnie przygotowany. Teraz już mi się tak nie chce kanwy "gruntować".
Trzy duże prace jeszcze czekają, z tym , że nie wiem, gdzie jest ten teraz dla mnie najważniejszy. Szukając go, odnalazłam inny, caluśkie dwa i pół roku poszukiwany. Gdzie ja oczy miałam?, w ruloniku pod ręką leżał... I kilka maluszków, ze trzy, może cztery. Dwa średnie do wyrzucenia. Nie będę kończyć, już mnie się gust na nie zmienił. No chyba żeby...
I tym poukładanym akcentem kończę dzisiejsze pisanie. Czas na uzupełnienie dziennika i innych szkolnych spraw porządkowanie. Koniec roku się zbliża.
Pozdrawiam cieplutko, kwietnie, słonecznie i radośnie.
Dużo zdrówka i uśmiechu życzę!
No, ja z muliną też walczę :) niby mam szafę na szpeja, ale kurcze, znowu wszystko wtykam jak popadnie (głównie z powodu "ależ kochanie, ja ten zestaw mam od 10 lat, musiałeś o nim zapomnieć!") i jeszcze chwila a wszystko mi eksploduje. Muszę się zabrać za to wszystko, tylko bez małych, ciekawskich pomocników, a ich chorowanie plus pandemia nie ułatwia tego. wzdech. Trzymam kciuki za Ciebie i liczę, że zobaczę co kryją w sobie te rulony z kanwą, które dziś pokazałaś na zdjęciach ;)
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim życzę, by chorowanie latorośli poszło precz. Pandemia takoż samo - co sobie będziemy w życzeniach żałować! Jak na razie staram się i odkładam nitki na miejsce. Czasu to zajmuje dużo, ale się dyscyplinuję (jeszcze). Jeden rulonik ukończony, drugi rozłożony. Uparcie szukam jednego projektu, któren blisko rok pod ręką był i nagle znikł...Przy okazji wpadłam na genialny pomysł wrzucenia wszystkich hafciarskich szpejów w jeden ogromny, plastikowy skrzyń (miast kilkunastu innych). Pytanie - dlaczego dopiero teraz?!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam najcieplej
Ula, z czasem może zapałasz miłością albo chociaż chęcią skończenia danego hafciku i będzie radość i satysfakcja. Może znajdzie się pomysł na jego wykorzystanie lub jakaś chętna posiadania takowego dziergadełka osóbka. Niech cierpliwie czekają na swoją kolej ....
OdpowiedzUsuńUściski
Też muszę się w końcu zabrać za moje mulinki i po nawijać przyzwoicie na bobinki:) 5 pudełek nawinęłam.. Reszta czeka.. powoli wykorzystuje niteczki haftując różne projekty oczywiście po to by mieć ich mniej do nawijania ;) Gratuluję porządeczku w niteczkach i dziękuję za motywację by ogarnąć swój poplątany świat. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń