sobota, 28 maja 2011

Poskarżeństwo

O zadku Marynim będzie. Dzień ma się ku końcowi, a chłodu ani widu, ani słychu. W poniedziałek było marne 17 st. C. We wtorek jeszcze padało, peany pochwalne wypiskiwałam o dobroczynnych kroplach. Od środy szlag trafił wszystko i zaczęło prażyć. Na 30 st.C wskoczyło i nawet nocą niechętnie do 25 schodzi. Do tego klasycznie na okolicznych wsiach w takich przypadkach o wietrze można li jedynie pomarzyć, a stopień wilgoci w powietrzu wdychanym rośnie. Znaczy łaźnia fińska na zewnątrz. Kto nie odczuł na własnym jestestwie, nawet nie jest sobie w stanie tego wyobrazić. Pożytek jest, nie powiem. Pranie na pieprz wysusza. Co tam pranie, prań kilka za jednego dnia. Tylko sił na życie jakoś brak. Wciąż zapominam ogródek podlać. Chwała, że 2 tygodnie wodę pompowało, jakoś się jeszcze trzyma. Dziecki nie chcą jeść i dobrze. Noce w malignie i oblepieniu. Od dziś wiatraki w robocie. Żar z nieba. Robótkowo stanęło. Wszystkie zaplanowane hafty wykonane. Jeden do uwiecznienia. Pomysły na wykończenie o zmiłowanie proszą. Nie mam chęci jednak, by w auto wsiadać i po sklepach gnać, konieczne elementy zanabywać. Sama myśl, że trzeba po ulicach miast przejść, wykańcza i stresuje, po tym upale noga za noga się wlec... Marudzę, wiem. Przepraszam. Jakoś nie lubię ciepłoty...
Pozdrawiam ożywczo!

7 komentarzy:

  1. świetne literacko to twoje narzekanie, dobrze się czyta! Pozdrawiam orzeźwiająco!

    OdpowiedzUsuń
  2. Też tak mam! Wiwat dzisiejszy powie wiaterku i względnego chłodu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No to dołączyłaś z pogodą do nas. Z tym, że u mnie sucho. Ale na szczęście drobny deszczyk kropi od 2 dni to jest szansa, że wysiane nasionka wzejdą. Ja uwielbiam gorąc!

    OdpowiedzUsuń
  4. U nas chwilowe ochłodzenie, ale od poniedziałku mają być upały. Też tego nie lubię, oj nie lubię...

    PS Nareszcie blogger zaczął współpracę i komentarze mogę dodawać :)
    Uluś, dziękuję za wszystko! Chwilę znajdę i słów parę na maila napiszę.
    Buziaki i uściski ślę!

    OdpowiedzUsuń
  5. No uważaj Uleńko o czyim "zadku" piszesz!!!
    Nie bardzo rozumiem co ma wspólnego ten upał, którego doświadczasz z "Marynim zadkiem", no chyba, że chodzi Ci o pot, który zapewne po nim (myślę o "zadku") strugą cieknie:))
    Powiem tak - zachciało Ci się "Hameryki", to teraz cierpliwie znoś niedogodności z pobytem tam związane; a u mnie na Pomorzu przyjemnie i rześko.
    Buziaczki

    OdpowiedzUsuń
  6. ej tam, ej tam.
    Jakie zachciało. Zmusiło. Za drugim płotem w piątej wsi też piknie jest. Fale jak bałwany, rześko, szumno, pierwsze muszle, no ale to jednak piąta wieś.
    Maryś, Maryna ma zad. Każdy o tym wie. I kiedy już żywcem nie ma o czym prawić, to ten zad, powiedzmy kształtny, w oczy wchodzi. A co w oczach, to najczęściej na pisanym... Pot niestety i tam spływa...
    Kobietki dziękuję ślicznie za odwiedziny i zrozumienie nielubienia żaru prażącego. Anię rozumiem. Są takie ludzkie duszyczki, które latem pod kołdrą puchową po nos opatulone śpią i onuce nadziewają (prywatna psiapsióła).
    Danielko, dziękuje ogniście. Ale to poniekąd mój zawód wyuczony, pisanie...

    OdpowiedzUsuń
  7. Też nie lubię dużego upału. Umiarkowanie we wszystkim mi najbardziej odpowiada. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń