Czy z tych dwóch gałązek rozrośnie się godny krzaczek? To w takim razie co zrobić, by się rozrastało, rozkrzewiało? Czy już teraz ciąć kwiecie na patyczku? Kwiecie zaczyna podsychać! Nie chcę stracić mej zdobyczy. W ubiegłym roku pokazała się lawenda po raz pierwszy. Srebrna, angielska. Ogromne krzaczory, ale bez kwiecia. Zanabyłam, zasadziłam, nic nie zrobiłam na zimę. Wiosną wykopałam. Pachniało, ale zasuszone jakieś i nie takie, jakie w wyobrażeniach. W tym roku pokazały się, jako zioło kuchenne, maleństwa zakwitłe. Nie chcę znów stracić. Zapach upojny, co tu mówić, wiadomo. To co robić?
Jak powyżej się marzy... Przyznaję ze skruchą, że choć lawendę kocham sercem i duszą to prac lawendowych popełniłam w życiu dwie. Robiło się je miło i przyjemnie, czy jednak do najpiękniejszych należą, sama nie wiem. I zdjęcia ich marne takie jakieś, zadawnione, zaniebyłe...