Torebki, jak poinstruowało dziecko, można zszywać, można kleić. Panna nadobna wykonując albumik dla siebie, nie wiedziała, że zanurzyła się po uszy w scrapbookingu. Ot, zasiadły z przyjaciółeczką-sąsiadeczką na łóżku. Uprzednio powyciągawszy wszelkie kartki, naklejki, bloki i co tam jeszcze. Nie wiem, nie wchodziłam. Coś szeptały, czymś szurały. Śmiały się i było im dobrze. Pomysłu pozazdrościł menćizna młody. Zapragnął mieć podobny. Kasia zrobiła bazę. Młodzieniec wybrał zdjęcia, gonił matkę do drukowania, do podcinania podkładów.
I na koniec zestawienie dwóch albumów. Wersji wstępnej i tego już gotowego, wypełnionego niby zdjęciami, dodatkami, doklejkami. W domyśle jest jeszcze dołączenie zdjęć do pozostawionych, otwartych kieszonek. Te kieszonki to niesklejone torby. Można je związać, spiąć, wypełnić. Kiedyś.
Nie będę kryć, że pomysł mojej 9-letniej córy wprawił mnie w zachwyt. Drugi powód do radości i dumy, to fakt, że dzieci naśladują poczynania mamy. Znajdują w tym setną zabawę, rozpowszechniają. Przyuczają koleżeństwo. No i Kasia kartki urodzinowe dla koleżanek wykonuje sama...
Super! Gratulacje dla młodego zdolnego scrapera :D
OdpowiedzUsuńŚlicznie. Zdolne dzieciaczki:) Po mamusi;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
dziękuję ślicznie za dobre słowo!
OdpowiedzUsuńGratulacje młodzieży!
OdpowiedzUsuńMatko - pochwały za sianie pasji!
I tylko patrzeć, jak całą Rodzinką zasiądziecie do wspólnego scrapowania!
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, to dziwna nazwa.
W zamierzchłych czasach nazywano to robótkami ręcznymi!