niedziela, 31 sierpnia 2014

Parasail... czyli spadochron prawie, prawie

Nawet więcej niż prawie. Najprawdziwszy spadochron, tylko kontrolowany z lądu. Albo z wody... O atrakcjach nadwodnych chciałam napisać. Wakacje spędziliśmy nad jeziorem. Jezioro zwane perłą jezior tutejszych poza swą imponująca długością 52 kilometrów oferuje wiele atrakcji. W każdym razie jest w czym wybierać. Pływanie, plaskanie, łódkowanie, statkowanie, wodne rowerowanie, kajakowanie. Jezioro, baseny, park wodny, rwące rzeki, potoki z kaskadami, paralotnie, wodolotnie i co tylko jeszcze się chce. Na wszystko czasu nie starczyło. Będzie co nadrabiać w przyszłym roku. Dzieci moje wodę kochają miłością rybią chyba. Nie straszne im głębiny i wiry, fale i niestabilność pod nogami. Jestem matka dumna, dumą z dzieci swych puchnąca.... Czas wakacyjny nasz...:
Pozdrawiam cieplutko i słonecznie

środa, 27 sierpnia 2014

Jezioro Jerzego

czyli z wakacji powrót. Nazwa przewrotna. W oryginale tubylczym jest to najzwyczajniej Lake George w stanie Nowy Jork. I jezioro, i miasteczko. Miasteczko znajduje się nad jeziorem, dokładniej na jego, tego jeziora, zaczątku, na południowej stronie. Malutki to zaczątek, jakieś set metrów. Malowniczy za to,  zachwycający.
Zachwycające jest jezioro, dłuuugaśne niemożliwie, zachwycające miasteczko, zachwycające są góry otaczające jezioro i cały region, na którym znajduje się Lake George, czyli Adirondack. Kraina jezior, jaskiń, oszałamiających szczytów górskich i wszelkich możliwych formacji geologicznych. Raj na ziemi, pełen ciszy, spokoju, piękna. Woda i góry, czyli to co tygrysy lubią najbardziej...
 
Pozdrawiam bardzo, bardzo serdecznie

Candy u Ani Czarodziejki

Póki nie re-nauczę się zamieszczać banerki w pasku bocznym, zamieszczam jako nowy wpis. Ania, czyli najprawdziwsza Nitka Czarodziejka ogłosiła rozdawajkę cudną nadzwyczajnie...

sobota, 16 sierpnia 2014

Distressowe próby markerowe

... różnej jakości one, ale są. Czas zajmują, poniekąd cieszą. Posiadaczką znacznej ilości mazaków distressowych zostałam. Cóż, choć próby wydają się coraz składniejsze do ładności wciąż obrazkom baaardzo daleko. Ponadto okazuje się, że ilość posiadanych środków roboczych nijak nie przekłada się na jakość i talent. O doborze trafionych kolorów i uroczym ich ze sobą zestawieniu nie wspominam, to sromotą trąci....
Malowanek sporo już. Więcej by może i byłoby. Jednak nie stemple to są żywe, namacalne, natychmiast po odbiciu właściwie wodoodpornie tuszowane,  a  digi stemple tzw.  Od wydrukowania dobrze jest kilka długich dni odczekać, by tusz wsiąkł należycie, rozłożył się i wysuszył. Świeży tusz drukarki z wodą jakoś nie do pary się mają, Uczymy się z Kasią wzajem, Testujemy, próbujemy... wyniki:
Idziemy dalej męczyć papier, markery i siebie...
Spokojnego, dobrego weekendowania życzę!

sobota, 9 sierpnia 2014

Dziewczątko od Veronique Enginger

Malutki, drobniutki obrazeczek na plastikowej kanwie. Kolory przekłamane. Rzeczywiste trudne do uchwycenia. Mileńka dziewczynka...
Pozdrawiam cieplutko, słonecznie, bajecznie...

środa, 6 sierpnia 2014

Powrót do starego... świata wodnego...

Za chwilkę miną dwa lata od naszej wyprawy nad wodospad. Obrazek haftowany rozpoczęty i poniechany. Aż wstyd na lica wypełzł. Zważywszy, że szykujemy się do kolejnej wyprawy. Ulitowałam się nad wodną sromotą i małymi kroczkami haftuję dalej i dalej... Coś tam już widać...
Ciężko się robi, niewdzięcznie, wyjątkowo niestarannie. Ogromne połacie bieli. Nic to. Mam nadzieje, że po wypraniu (choć zwykle nie piorę, ba, nie moczę nawet) i wyprasowaniu, nitka wyrówna się i całość nabierze przyzwoitego wyrazu...
Pozdrawiam cieplutko acz nie parno...

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Lody, lody dla ochłody...

Kto nie lubi lodów? Pewnie znajdzie się kilka osób. Nasza rodzinka należy do amatorów lodowych rozkoszy. Niedaleko, tuż za miedzą, jest dość duża wytwórnia lodów, jednej z popularniejszych marek lodowych na tutejszym rynku bez dna...
Pojechaliśmy, w ramach - ruszyć się choć na chwilę, wszak wakacje są...
Waterbury, Vermont, Góry Zielone. Tereny piękne, pogodna zmienna, spokój i cisza. Tak jak lubię...
Było zwiedzanie wytwórni, było i kosztowanie
wybór ogromny...
Dużo śmiechu i zabawy
i widoki dla nas, dużych nieziemskie, nasze rodzime, sądeckie niemal...
Samo miasteczko nieduże, acz szalenie urokliwe. Niestety chmury i deszcze miały nastrój na psikusy. Atakowały w najmniej odpowiednich chwilach, zawsze, kiedy próbowałam uwiecznić zewnętrzność architektoniczną...
Jedna długaśna ulica z trzema odnogami prowadzącymi w góry.
Z lodów najcieplej wspominam lody Bambino w kwadratowych wafelkach. Zamknę oczy i czuję ich smak. Widzę, gdzie je sprzedawano. Punktu już nie ma, skweru już nie ma, zielona budka zniknęła i jej pani, a w mojej pamięci wdzięcznie się moszczą. Najlepsze lody dzieciństwa i najlepszy czas z nimi...
Pozdrawiam cieplutko