czwartek, 23 lipca 2015

Podziękowanie

Mój świat coraz częściej kartkowy się czyni...
Witam serdecznie w kolejny letni, słoneczny dzień. Praca maleńka xxx-zimowa się czyny, oj tak, ochłoda wciąż mile widziana. Z warsztatu zeszła kolejna kartka. Praca wspólna. Kolorowanie stempla i dobór kolorów córka, cięcie i klejenie mama.
Pozdrawiam serdecznie i życzę dobrego, spokojnego czasu.

poniedziałek, 20 lipca 2015

Na przekór aurze...

... troszkę a nawet bardzo. Obrazek z innej pory roku. Dla ochłody i wytchnienia...
Pamiętam, kiedy przybyłam na obcą ziemię, gdy nadeszła zima, wyjątkowo mroźna i śnieżna; wyjątkowa jak na tutejsze warunki - spokojne łagodne zimy, wyjątkowa również dla osoby do zasp i zimna przywykłej... przebijaliśmy się przez tunele w śnieżnych zaspach wydrążone. Oddechy zamarzały. Ja w duchu miauczałam zdrętwiała z zimna, a małż z radosnym zmrożonym uśmiechem kiwał głową. Nie dla ogrzania się kiwał. Przekonywał, by napawać się tym zimnem i bielą wokół. Napawać się, by móc latem chłodzić się wspomnieniem...
To się chłodzę obrazkiem zimowym. Czyniony był świtem(ami), gdy temperatura sięgała ledwie 30+ st.C, gdy nitka nie lepiła się do rąk...
Pozdrawiam serdecznie

czwartek, 16 lipca 2015

Imć Pan Smok

Karteczka niby od syna. Podziękowanie. Wykonanie panna córka.
Bohaterem jest sympatyczny, lekko podturkusiały zezulec, smoczysko jak się patrzy...
Pozdrawiam cieplutko, wręcz upalnie.

czwartek, 9 lipca 2015

Malizny koniec czyli magnolia w pełnej odsłonie

Oto ona. W pełnej swej krasie. Gałąź magnolii w rozkwicie i pączku...
Prezentuje się całkiem znośnie, choć przyznam, że wyobrażenia i oczekiwania miałam nieco inne. Spodziewałam się więcej przytłumionego różu, borda. Tak w każdym razie prezentował się "gotowy" obrazek. Zdecydowanie jest to również jedna z ostatnich prac wykonanych na kanwie "18. Nie jest to mój ulubiony rozmiar. Podziwiam sercem i duszą dziewczyny rozkochane w drobnej kanwie.
Pozdrawiam cieplutko i bardzo słonecznie

wtorek, 7 lipca 2015

Spacerkiem po starym mieście...

Za nami długi weekend tutejszy.  Pogoda piękna.  Bez planowania, rzutem na taśmę spakowaliśmy się i wybyliśmy. Kierunek jak to u nas zwyczajowo bywa - północ. Zaniosło nas przez góry i jeziora do Montrealu. Spacerowaliśmy sobie radośnie i niespiesznie po Vieux-Montréal  czyli starym mieście tamtejszym. Nie jest ono duże. Ledwie kilkanaście ulic. Jest w tych ulicach jakaś magia niewymowna. Zdjęcia nie oddają klimatu. A klimat jest bardzo europejski, momentami wręcz krakowski. Wąskie, brukowane uliczki, piękne kamieniczki, małe francuskie kawiarenki.
Dla nas rzuconych tak daleko, a wychowanych w określonej kulturze - miód i malyna. Montreal to jedno z najstarszych i najładniejszych miast na kontynencie amerykańskim. Pierwszy raz biała noga stanęła w miejscu obecnego miasta w 1535 roku. Noga należała do Monsieur Jacques Cartier'a. On to przybył, popatrzył, wzgórze okoliczne na cześć panującego nazwał Mont Royal i rakiem wybył. Po nim pozostała się obecna nazwa miasta. Nieco ponad sto lat później na wzmiankowane tereny przybył inny Francuz. Przybył w celu bardzo konkretnym. Był on, sieur Chomedey de Maisonneuve, i 40 z nim osadników. Założyli mały fort Ville-Marie, czyli obecne stare miasto (tak nazywa się współcześnie dzielnica, na terenie której jest owa starówka...). Przez ponad 150 lat Francuzi sobie byli i gospodarzyli. Budowali, tworzyli, rozwijali się. Aż się posypało i w ręce Anglików dostało. Dość historii, czas na obrazki...
Plac Jacques Cartier'a, wygląda bardziej jak szeroooka aleja. W każdym razie jest otwarty i wznosi się od nabrzeża ku wzgórzu Mont Royal:...
I perełka. Nie wiem, czy to miejscowy obyczaj, reklama, zabawa, czy wymiar sprawiedliwości. Widziane kolejny raz...:
Powrót do starych kamieniczek. Niemal starych. Zachowało się może 20% tych najstarszych. Resztę zniszczyły pożary. Szczęśliwie Anglicy lubili francuskich architektów, zatem charakter pozostał...
 
To był spacerek w obrębie kilku uliczek. Pozwolę sobie pomęczyć jeszcze. Stary Montreal to naprawdę przepiękne miasto, roześmiane, otwarte i francuskie...
Pozdrawiam cieplutko

piątek, 3 lipca 2015

Malizna (5)

czyli ostatni z pąka kwiat. Umęczył mnie, nadwyrężył nerwy i wzrok. Niby takie nic, a jednak...
Zostało jeszcze kilka plamek do zapełnienia. Wszystkiego może 20 xxx. I kontury. Czekam ich niecierpliwie.
Pozdrawiam cieplutko i weekendowo. U nas na wsi od jutra świętowanie i fajerków sztucznych oglądanie...