Przy przystani zacumowane są 3 statki. Wiekowe one już. Lekko stuletnie. W planach wyprawa na nie...
Widok na drugą stronę rzeki. Brooklyn w oddali migocze...:
Cudne miejsce. A jeszcze mostu nie widać i wszystko byle jak uchwycone, nawet nocne..
Na koniec cymesik:
Zachwyca wszystko i koloryt i struktura i to nieprawdopodobne drewniane nabrzeże. Widok z przed i za. Widok na most i spod mostu. Duże i małe. Każde. Piękne, spokojne miejsce z klimatem i odrobina historii....
Pozdrawiam cieplusio życząc spokoju i oddechu.
Wszystko tu takie ogromne, w Europie chyba bardziej skrojone na miarę człowieka!
OdpowiedzUsuńNo byłam szczerze zmartwiona, kiedy klikałam na link do Twojego blogu i... kicha. Ale dziś odetchnęłąm z ulgą!!! Witaj, Uleńko, po dwutygodniowym niebycie w sieci :)))
OdpowiedzUsuńPiękne nabrzeże i fotki z poprzedniego posta też. Warto było prawie codziennie ponawiać próby nawiedzenia Myszulowego świata :)
Ogromne, to fakt, ale i ogromne robi wrażenie, a i przestrzeń jest wystarczająca do tego ogromu. Z drugiej strony myślę, że w Europie też są miejsca z ogromem. Dolny Manhattan jest bardzo ściśnięty i cudnie wymieszane małe z dużym. Im dalej od centrum, tym mniejsze...
OdpowiedzUsuńAniu, ja tez się cieszę, że znów jestem, nawet sama nie przypuszczałam, że uciesze się tak bardzo...
Pozdrawiam gorąco
Woow, zdjęcia jak z katalogu biura podróży!!!Cudnie wyszło, a może naprawdę wszystko tam takie piękne...?:> Podoba mi się!!!
OdpowiedzUsuńps Ulciu, czy mój mail do Ciebie dotarł?
Pozdrawiam:)
Asieńko, poczta.
OdpowiedzUsuńWOW, zachwycające widoki:))
OdpowiedzUsuń