niedziela, 31 sierpnia 2014
Parasail... czyli spadochron prawie, prawie
Nawet więcej niż prawie. Najprawdziwszy spadochron, tylko kontrolowany z lądu. Albo z wody... O atrakcjach nadwodnych chciałam napisać. Wakacje spędziliśmy nad jeziorem. Jezioro zwane perłą jezior tutejszych poza swą imponująca długością 52 kilometrów oferuje wiele atrakcji. W każdym razie jest w czym wybierać. Pływanie, plaskanie, łódkowanie, statkowanie, wodne rowerowanie, kajakowanie. Jezioro, baseny, park wodny, rwące rzeki, potoki z kaskadami, paralotnie, wodolotnie i co tylko jeszcze się chce. Na wszystko czasu nie starczyło. Będzie co nadrabiać w przyszłym roku. Dzieci moje wodę kochają miłością rybią chyba. Nie straszne im głębiny i wiry, fale i niestabilność pod nogami. Jestem matka dumna, dumą z dzieci swych puchnąca.... Czas wakacyjny nasz...:
Pozdrawiam cieplutko i słonecznie
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A ja weekend mam nad jeziorem, tylko zdziebko wiekszym - Michigan:) Dzis bylam w Saugatuck i nawet bylismy na dune rides, a jutro Chicago po raz 7! Lake Michigan to mi dzis przypominalo greckie morze, takie wielkie:)
OdpowiedzUsuńżyczę by wyprawa była najbardziej udana z udanych na tym wielgaśnym jeziorze i okolicach. szalonego bytowania!:)
UsuńBylo super, choc tlumy koszmarne. A dzis to mnie strasznie stopy bola:P Ale nie zaluje, ze od 10 do 22 chodzilam bez przerwy:)
UsuńFajne to takie żółte latające :) Ale chyba bym nie wsiadła :P
OdpowiedzUsuńfajne! ja póki co tez nie wsiadłam. Zachwycałam się z lądu i wdychałam...
UsuńPozdrawiam słonecznie
Ale frajdy musiało być i to nie tylko dla dzieci. Pobawiłabym się tak, choć pływać nie umiem - ale chyba nie trzeba umieć... Cudne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńoj, frajdy było, a było! Mąż szalał jak dziecko. Dzieci szalały jak nie powiem co, a ja za matronę stateczna na lądzie robiłam. Natura pozłośliwiła, to tylko patrzyłam i zastanawiałam się bardziej bym chciała - łodki czy kajaki. Wybrałam stateczny stateczek...
UsuńPozdrawiam cieplutko i wciąż jeszcze wakacyjnie
Też to coś ze spadochronem przypadło mi do gustu, tylko lądowanie w wodzie absolutnie nie wchodzi w grę. Wspaniale wypoczywaliście :-)
OdpowiedzUsuńKasia, jak kaczka byś była, ta co cudnie na jeziorku ląduje, "łapkami" się w wodę tafli zapiera, potem spokojnie na kuprze siada. Cymesik!
UsuńUściskuję cieplusio:)
Ja też tak chcę!!!
OdpowiedzUsuńwszystko hurtem?
OdpowiedzUsuńPrzyjeżdżaj; za rok, się wybierzemy tam i poszalejesz!:)
Ojej! Ja się chwalę swoim jeciorem, ale do tego, gdzie byłaś, to jakas kałuża jest! ;-(
OdpowiedzUsuń