... ciągle w spóźnieniu. W biegu między pracą, szkołą a dzieckowymi zajęciami. Wszystko na ostatnią chwilę i troszkę na byle jak, byle było. Ostatnia praca xxx. Luty jeszcze jest, to jednak w czasie. Klasyczny, wielokroć pokazywany na blogach kafelek Lizzy K.:
Obrobię go w wolnej chwili. Kiedy ona będzie, nie wiem. Póki co, w piętkę gonię. Małż namawia - "zostaw pracę...!" I co dalej? W dzikim kraju żyję. Tu się najpierw pracuje, potem ewentualnie żyje. Kiedy wystarczy sił i środków. Mówi On, "kartki rób!" Myśl kusi, tylko kto to kupi? A dla samego robienia robić i w wydatki tonąć? Sama nie wiem...
Uciekam, czas goni.
Pozdrawiam cieplusio
wtorek, 19 lutego 2013
sobota, 9 lutego 2013
Drugi bałwan
W żółwiowym tempie czynię krzyżyki na wielgaaaaśniej pracy. Wzorki miłe są i przyjemne. Samo robienie takie sobie.
Słonko za oknem piękne. Ostatni weekend zimy mamy. Wiadomo, świstak cienia swego nie zobaczył. Trudno żeby zobaczył, skoro pany w cylindrach chmarą całą biedaka z norki wyciągnęli i sztywno pod paszkami trzymali. Trzymał jeden, ale za to jak skutecznie. Zwierz o żadnych cieniach nie myślał, tylko by śmignąć, ukryć się i zgrai więcej na oczy nie widzieć. Ale, ale. Zamieć do nas przyszła w piątek. Śnieżna. Taka bardzie nie zamieciowa. Ot, z dużej zapowiedzi mało śniegu. W poniedziałek +8 będzie i deszcz. Maluchy od rana na sankach. Ostatnia okazja. Pięknie jest, nie powiem. Biało i skrząco. Bajkowo.
Bałwany robi się ciężko. Obca kanwa. Kolor urzekający. Poza tym koszmar. W 3 nitki powinno się robić. Tak nie lubię. Za topornie dla mnie. Jak długo xxx nigdy krzyżyki tak pokraczne nie wychodziły i takie odchudzone. Nie żebym jakoś przesadnie dokładna i perfekcyjna była. Nie leży mi kanwa. Udawana jakaś, dzikiego pochodzenia, to i niestety do życi.
Pozdrawiam gorąco, słonecznie, cieplusio i wszelko inno...
ps. Dopiero na zdjęciu, znaczy teraz zauważyłam niedoróbkę. Rządek nie ma krzyżyków zwrotnych. Ło matko, ślepnę jak nic. Tak się wpatrywałam, doglądałam, by ukończyć, obfocić i odstawić. Ups! To biegnę doprawić....
Słonko za oknem piękne. Ostatni weekend zimy mamy. Wiadomo, świstak cienia swego nie zobaczył. Trudno żeby zobaczył, skoro pany w cylindrach chmarą całą biedaka z norki wyciągnęli i sztywno pod paszkami trzymali. Trzymał jeden, ale za to jak skutecznie. Zwierz o żadnych cieniach nie myślał, tylko by śmignąć, ukryć się i zgrai więcej na oczy nie widzieć. Ale, ale. Zamieć do nas przyszła w piątek. Śnieżna. Taka bardzie nie zamieciowa. Ot, z dużej zapowiedzi mało śniegu. W poniedziałek +8 będzie i deszcz. Maluchy od rana na sankach. Ostatnia okazja. Pięknie jest, nie powiem. Biało i skrząco. Bajkowo.
Bałwany robi się ciężko. Obca kanwa. Kolor urzekający. Poza tym koszmar. W 3 nitki powinno się robić. Tak nie lubię. Za topornie dla mnie. Jak długo xxx nigdy krzyżyki tak pokraczne nie wychodziły i takie odchudzone. Nie żebym jakoś przesadnie dokładna i perfekcyjna była. Nie leży mi kanwa. Udawana jakaś, dzikiego pochodzenia, to i niestety do życi.
Pozdrawiam gorąco, słonecznie, cieplusio i wszelko inno...
ps. Dopiero na zdjęciu, znaczy teraz zauważyłam niedoróbkę. Rządek nie ma krzyżyków zwrotnych. Ło matko, ślepnę jak nic. Tak się wpatrywałam, doglądałam, by ukończyć, obfocić i odstawić. Ups! To biegnę doprawić....
Subskrybuj:
Posty (Atom)