Jesień u nas przepiękna. Ciepła, słoneczna. Zaczynają spadać liście. Cudnie spaceruje się w ich szeleście. Świat jest zachwycający. Kolorowy. Lekko nostalgiczny. Słodki, acz nie cukierkowo.
Z "tamborka" zszedł jesienny Lanarte. Obrazek stary jak świat. Chyba z epoki dinozaurów on. Dla mnie zachwycający, klimatycznie mój bardzo.
Czyż nie jest uroczy? Projekt mam na myśli, nie jego wykonanie. Jak zwykle u Lanarte moc mulin. Nie wszystkie potrzebne, czasami różniące się jedynie półtonem. Przyznam jednak, że w pracach tej firmy, nie potrafię zrezygnować z żadnego koloru.
I jakie tu bogactwo wszystkiego. Dla mnie najpiękniejsze jest czerwone kwiecie na gałązkach rachitycznych. Takie dzwoneczki do suchych kompozycji, nie pamiętam nazwy. Orzechy i oczywiście kasztan elegant. Słabiutko niestety widać jak bardzo się piękniś najeżył...
Wykorzystałam wszystkie 23 kolory, (mimo że obrazek malusi, marne 60 na 60 krzyżyków), zrezygnowałam z niektórych backstitchów. Więcej szkody przynosiły niż pożytku. Cóż, nie wszystko może być idealne...
Pozdrawiam cieplutko i słonecznie,
wdzięcznie dziękuje za wszystkie miłe słowa
i jakże liczne odwiedziny