zatem coś maluśkiego w ich klimacie:
Pozdrawiam gorąco i lekko śnieżnie.
środa, 12 lutego 2014
poniedziałek, 3 lutego 2014
Snow day
To już czwarty w tym roku szkolnym dzień śnieżny. Limit wyczerpany. Wolnych dni w maju nie będzie. Dziecki siedzą w chałupie. Szkoły zamknięte. Świętuje zima. Osobiście nic przeciw zimie nie mam. Wolnym dniom też nie. Obawiam się tylko, by w marcu porządnie od serca bielą nie sypnęło. A może i upa zbita będzie. Przez zaspy będziemy się przedzierać. Katastrof do tej pory nie było. O nie. Lekki tam taki puszek, na jakieś pół metra ledwie. Kto by się tym w Polszcze przejmował. Normalne, zima wszak. Tu dni śnieżne wyznaczone, planem rocznym objęte, należy je wybrać....
Miasto oszczędności szuka. Skąd my to znamy. Co sobie będzie wydatki czynić. Szkoły zamknąć, pługi na ulice wysłać dopiero, kiedy przestanie padać. Nikt się w Syzyfa nie będzie bawił. A że ludzie do pracy może by pojechali? Ba, tylko po co, ostatecznie to ich (ludzi nadgorliwych) kłopot jak się dostać na główniejszą ulicę, nie miasta, miasto proponuje siedzieć na tyłku. Jeśli dodać jeszcze wczorajszy skromny fakt walk pucharowych w jajo rzucane i ganiane, to i wiadomo było, że dziś nie ma po co wstawać...(wstali gdyż komunikatu zwyczajowo wieczornego nie było wieczorem, tudzież nocą też nie). A dziś się miasto wybitnie nie popisało:
Żywcem nic nie przejechało, nie sypnęło, nie odgarnęło. Niby nie problem, ale tu nikt opon na zimowe nie zmienia. Na cztery dni w roku?! Może pięć.
Tu droga przelotowa na kolejną wieś, to ją z lekka sypnęli i zostawili. Qupa śmiechu. Szkoła to kolejna qupa. Informacja ze szkoły była dopiero o 7.30. Małż po odśnieżaniu już był. Auto grzał. Kasia zaczyna zajęcia o 8.00, a lubi być kwadrans wcześniej. Buty na nogach już miała i jeden rękaw od kurtki, nie pomnę gdzie... Się ucieszyła. Jej psiapsióła pod szkołę zawędrowała. Dobre pół godziny szybkiego marszu ma. Fajnie nie było, gdyż z nieba taka mokra, zimna ciapaja sypie. Gęsta i zawzięta w sobie. Osobiście lubię, ale...
Syn się mnie nie ucieszył wcale. Bąk malutki cały tydzień niemal na chorobowym leżał. W piątek oświadczył, że on to już do szkoły by może poszedł. Na dzisiaj się cieszył okrutnie, choć szkołę i tak lubi. Ludzi mu brakowało i ruchu. Szczęścia nie było, zwłaszcza, kiedy matka zapowiedziała, że dziecko w śnieg turlać się nie pójdzie. Czy może być większa niesprawiedliwość?! W południe uprzejmie zgodził się na niewinny spacer. Rozeznanie mieli my uczynić i sprawdzić stan dróg pozalokalnych. Pięknie było na osiedlu
Zima ma być zimą. Lepszy śnieg i zaspy niż breje i szarzyzna. A jutro to dopiero będzie pięknie, słoneczko wyjdzie wysoko, przyświeci, zaczaruje i tak bajkowe widoczki. I tak powinno być, jeszcze chwilkę, nawet dwie! Marny ten śnieg, wiem, jednak do zamknięcia szkół kwalifikuje się pierwszorzędnie. Co kraj to obyczaj, co system to zwyczaj. Za chwilkę życie wróci do normy.
Pozdrawiam bardzo, bardzo gorąco i serdecznie z zaśnieżonej chałupy , hen gdzieś tam...
Miasto oszczędności szuka. Skąd my to znamy. Co sobie będzie wydatki czynić. Szkoły zamknąć, pługi na ulice wysłać dopiero, kiedy przestanie padać. Nikt się w Syzyfa nie będzie bawił. A że ludzie do pracy może by pojechali? Ba, tylko po co, ostatecznie to ich (ludzi nadgorliwych) kłopot jak się dostać na główniejszą ulicę, nie miasta, miasto proponuje siedzieć na tyłku. Jeśli dodać jeszcze wczorajszy skromny fakt walk pucharowych w jajo rzucane i ganiane, to i wiadomo było, że dziś nie ma po co wstawać...(wstali gdyż komunikatu zwyczajowo wieczornego nie było wieczorem, tudzież nocą też nie). A dziś się miasto wybitnie nie popisało:
Żywcem nic nie przejechało, nie sypnęło, nie odgarnęło. Niby nie problem, ale tu nikt opon na zimowe nie zmienia. Na cztery dni w roku?! Może pięć.
Tu droga przelotowa na kolejną wieś, to ją z lekka sypnęli i zostawili. Qupa śmiechu. Szkoła to kolejna qupa. Informacja ze szkoły była dopiero o 7.30. Małż po odśnieżaniu już był. Auto grzał. Kasia zaczyna zajęcia o 8.00, a lubi być kwadrans wcześniej. Buty na nogach już miała i jeden rękaw od kurtki, nie pomnę gdzie... Się ucieszyła. Jej psiapsióła pod szkołę zawędrowała. Dobre pół godziny szybkiego marszu ma. Fajnie nie było, gdyż z nieba taka mokra, zimna ciapaja sypie. Gęsta i zawzięta w sobie. Osobiście lubię, ale...
Syn się mnie nie ucieszył wcale. Bąk malutki cały tydzień niemal na chorobowym leżał. W piątek oświadczył, że on to już do szkoły by może poszedł. Na dzisiaj się cieszył okrutnie, choć szkołę i tak lubi. Ludzi mu brakowało i ruchu. Szczęścia nie było, zwłaszcza, kiedy matka zapowiedziała, że dziecko w śnieg turlać się nie pójdzie. Czy może być większa niesprawiedliwość?! W południe uprzejmie zgodził się na niewinny spacer. Rozeznanie mieli my uczynić i sprawdzić stan dróg pozalokalnych. Pięknie było na osiedlu
Zima ma być zimą. Lepszy śnieg i zaspy niż breje i szarzyzna. A jutro to dopiero będzie pięknie, słoneczko wyjdzie wysoko, przyświeci, zaczaruje i tak bajkowe widoczki. I tak powinno być, jeszcze chwilkę, nawet dwie! Marny ten śnieg, wiem, jednak do zamknięcia szkół kwalifikuje się pierwszorzędnie. Co kraj to obyczaj, co system to zwyczaj. Za chwilkę życie wróci do normy.
Pozdrawiam bardzo, bardzo gorąco i serdecznie z zaśnieżonej chałupy , hen gdzieś tam...
Subskrybuj:
Posty (Atom)