środa, 29 czerwca 2011

nowej pracy początek

Kolorki ma ładne, o:
Wciąż w czerwonych klimatach mnie trzyma...
Pozdrawiam gorąco.

wtorek, 28 czerwca 2011

kartki dwie

Pozdrawiam gorąco!

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Sezon letni rozpoczęty

Dzieci szkoły pokończyły. Dyploma odebrane. Trofea na półkach poustawiane. Wczoraj wyruszyli na fale morskie. Sezon letni rozpoczęty...

Cudnie było. Jeszcze nie bardzo ludno. Słonka prawie co i nic. Fale na chłopa wysokie. Acz nieczęste. Woda wstępnie chłodnawa. Jodu do zachłyśnięcia. Słonko oczywiście oszukiwało. Niby za głęboką chmurą, a podstępnie spiekło myszowatą na raka. Jako jedyna nie użyłam kremu i mam za swoje. Małż zanabył z odpowiednim sobie filtrem ...90+. Dusząc się, przemilczałam. Maluchy posmarowałam. Nawet dość porządnie tu i tam. Siebie pacnęłam tylko dla przyzwoitości po dekoldzie i ramieniu. No i w paćki teraz jestem.Tam gdzie krem paćnięty - sino-blada, tam gdzie nie - spieczona. Młodzian też troszkę w dwóch kolorach właściwie. Do łopatek blady, poniżej paćkowato podpalany...

piątek, 24 czerwca 2011

kartka (1)

Córcia swojej pani podaruje taką karteczkę. Najważniejsze w niej będą słowa dzieckową rączką wypisane
Minimalizm absolutny. Widać, że ze mnie zodiakalna waga. Dzikie skrajności. Albo nadmiar, albo pustka. Tym razem jednak dość świadoma.
Za oknem buro. Choć bardzo ciepło, wręcz żarno, to deszczowo jest, szaro. Zdjęcia trudno zrobić. W ogródku dzicz.
Pozdrawiam cieplusio.

wtorek, 21 czerwca 2011

Różana wymianka u Moteczka

Tak, tak, też się tam bawiłam. I to dziś jest ten wielki dzień chwalenia się otrzymanymi prezentami. Mam nadzieję, że podobnie jak ja, wszystkie inne uczestniczki zabawy też mogą pokazać dziś swoje skarby, tudzież poczytać, co o ich pracach sadzą obdarowane "połówki". Ale do rzeczy. Moja paczuszka przywędrowała z Belgii, od Agaty z blogu o intrygującym tytule "W poszukiwaniu zajęcia". Kto Agatę zna, ten wie, kto nie zna, ma okazję poznać!
Już pokazuję, co otrzymałam. Dwa zestawy: xxx i scrapowy. łał!  Będzie dużo zdjęć!
i cudnych różyczek zbliżenie, o...
dwie niezwykle ponętne różane karteczki. Nie wiem, która bardziej mi się podoba...
niezwykłej urody komplecik biżuteryjny, kolczyki i bransoletka. Przepiękne. Nie potrafię zgrabnie sfotografować, tak, by ukazać ich delikatność, a jednocześnie finezję. Zestawik sprytnie ukryty był w ozdobnym pularesiku:
zakładeczka z różyczką. Miodzio:
Tak prezentuje się całość. Dodam jeszcze, że Agatka uwzględniła też i moje maluchy dwa, co bardzo je ucieszyło.
Agatko, z całego serca dziękuję za prezenciki od Ciebie, za poświęcony mi czas i myśli. Dziękuję, dziękuję, dziękuje! Za to piękno jakie otrzymałam! Dziękuję! I za dwie melanżowe mulinki dziękuje pięknie też!
Koniecznie muszę podziękować również Moteczkowi za pomysł, organizację, perfekcjonizm, takt, wyrozumiałość i każdy uśmiech jaki dołącza do swoich mailowych komunikatów. Dziekuję!
To zrobiło się prawie jak we Hollywudzie na rozdaniu Oskarów.
 Gorąco zapraszam na blog Marysi. Jest tam pełna lista uczestników zabawy i przekierowania na ich blogi, a tam, to już tylko siedzieć i się zachwycać!

Moje cudaczki dla różanej "połóweczki". Była nią Iwonka. Dziewczyna niestety nie na blogu, a szkoda wielka. Piękne rzeczy robi. Powinna je prezentować. Bazą prezentu są doskonale znane już hafciki.
Woreczek skrywał kilka przydasiów. Zdjęcie mam od Iwonki, sama zapomniałam zrobić.
Na koniec kawka porzeczkowa, herbatka granatowa na białej bazie z jagodą i kakao, zostało się miętowe...
Przyjemnością było szykowanie paczuszki.
Pozdrawiam gorąco z odrobiną morskiej bryzy!

minionych prac wykończenie (4)

Ta czwarta z minionych prac, to czarna róża Tudorów. Jak powstawała, widać kilka postów niżej. Na teraz pozostała oprawa. Ubrałam ją w czarny plusz i powstało coś niby poduszka znacznych gabarytów, niby obrazek. Plusz z przodu, plusz z tyłu, a w środku wyściółka mięciusia warstw wiele. To i całkiem ładnie wypukła się ona. Całość obramowana taką sznurko-wstążką, biało-srebrną...
Może ona stać oparta dostojnie, może i wisieć, równie dostojnie. Z tyłu ma przyszyte guziczki...
Pomyśli ktoś i czemu dwa? A temu, że mniejszy biały powoduje odbicie górą od ściany i jest nagle jak w muzeum... Górny, dla zaznaczenie tematyki różanej z różową obwódką, nie czyni już niczego. Wstążeczka, w tym wypadku biała, powoduje płaskie przylgnięcie do powierzchni. Wstążka przenośna jest, zakończona kokardą. Na zdjęciach tego nie widać.
Przepięknie dziękuję za odwiedziny i miłe słowa!

poniedziałek, 20 czerwca 2011

minionych prac wykończenie (3)

Róże. Róże upadłe, acz niewątpliwie urocze. Od minionego czasu podrasowane nieco. Delikatna kreska podkreśliła ich przywiędłe piękno...
Postanowiły przyozdobić woreczek. Postawiły na zielenie. Uznały, że z tymi najbardziej im do twarzy. Z delikatną mgiełką białawej podszewki..
Koniecznością jednak było zieleń przełamać. Dlatego forma woreczka jest nieco filuterna. Haft nie został ułożony centralnie. Raczej przesunięty w lewo. Powstałą po prawej stronie przestrzeń wypełniły paski w kolorze przyczerwienionej fuksji. Dla równowagi - po lewej stronie znajduje się wiązanie. Chyba wygląda dość zgrabnie...
Wypełniony, nie związany...
I związany...
Kolory niemal naturalne. Aparat tym razem mało przekłamał. Nie będę ukrywać, prawie jestem dumna z tego puchatego cuda. Nie jest idealny, ale to w końcu mój pierwszy woreczek, w dodatku z podszewką (z tych co to szwów nie widać), z wkładką haftowaną i różą oczywiście...

niedziela, 19 czerwca 2011

minionych prac wykończenie (2)

Druga w kolejności natręctw roboczych była panna nadobna w cudnym stylu retro. Przypisane jej były miętowa kanwa, tudzież pistacjowa - w kwestii subtelności kolorystycznych równa jestem menćiznom, nie rozróżniam; i różyczki wszelkie. Hafcik zawędrował na okładkę notesika:



Dość spaśny on, zabezpieczany kokardą w słodkie różyczki. Nie przepadam za różami i jako kwieciem, i jako kolorem, jednak ta wstążka chwyciła mnie pod boki. Konieczność było ją wykorzystać!
Dziękuję ślicznie za odwiedziny, komentarze, pozostawiony ślad na blogu...
Miłej, spokojnej niedzieli życzę!

sobota, 18 czerwca 2011

minionych prac wykończenie (1)

W maju miałam silny ciąg na kanwę. Praca goniła pracę. Przyszedł w końcu czas, by te prace wykończyć, wyładzić i w całości zaprezentować. Zacznę od ptaszora, co to na gałązce z kwieciem różanym zasiadł. Od minionego czasu wzbogacił się o backstitche, kwiecie o wypełnienie w sobie, całość o całość właściwie. Było tak:
I po upiększeniu:
Pracka w założeniu miała na ścianie zawisnąć. Nie w ramkach jednak. Postawiłam na prostotę przesadną. Zatem tekturka lakierowana, na to filc bordowy. Na nim jukowego worka kawałek i na końcu dopiero ptaszor w różanym zagajniczku:
Wszystko razem zawiśnie na wstążeczce różowatej. Elementem ozdobnym ma być kokardka, która jednocześnie nieco zapełnia tło i myślę lekko uroku i frywolności dodaje:

czwartek, 16 czerwca 2011

karteczka

Poczyniłam onegdaj i czas ją pokazać. Nic specjalnego. Jestem jednak z niej o tyle zadowolona, że troszkę wyszła mapkowo. Jedno koło, na nim drugie, pod tym prostokąt ze wstążką, na tym owal i ozdóbki jeszcze. Każda forma w innym kolorze i wzorze. Pstrokacizna składająca się na całość...





W założeniu, karteczka miała być w różach. Ostatnio jednak do zieleni mnie ciągnie magnetycznie i niebieskości. Myślę jednak, że kolorki dosyć nierażąco się zgrały. A i różu jednak od groma w niej jest. Papiery nie wiem jakie, co pod ręką, duży kwiat zrobiony z organzy, różyczki ze wstążki.

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Jestem pod wrażeniem

Pod wrażeniem tej ślicznoty jestem:


Jest to praca Emilki z Cruzhobby. Gorąco zachęcam do zaglądnięcia do bloga. Tę płacheć dziewczyna wyczarowała w jedno przedpołudnie. Dla mnie szok! Nie powiem, w jeden wieczór też wyczarowałam takie tam coś. 


Ale jak ma się orzeszek do słonia? Niezauważalnie wręcz.
Co poza tym? Niewymownie jakoś i wagowo-pogodowo. Jak w jednym tygodniu deszcze, to w drugim temperatury powyżej 38 st. C. Tak dobrze, a tak niedobrze. Dziś jest dobrze, a nawet lepiej. Nocki od dwóch w tył znów znośne. Pod kołdrą można spać. Otwarte okno wystarczy. Zwierz nie przychodzi i nie pozostawia zapachowych smug. W ogródku wszystko rośnie, najbujniej chwasty. Można oddychać i nawet zmęczenia brak. Robótkowo zastój. Po intensywnych pracach tajemnych, relaksik, a tu już o kartkach na końce roków szkolnych czas pomyśleć i może znów do igły wrócić?! Póki co narzutą u Emilki zachwycam się. 
Pozdrawiam radośnie i optymistycznie!

piątek, 3 czerwca 2011

***

Nie dzieje się nic. Między jednym zipnięciem a drugim, chłodnym łykiem i przedzieraniem z parnego w znośne, ćwiczę się we fotografii. Posiadany aparat cackiem nie jest. Okazuje się jednak, że kilka funkcji w sobie posiada. To je testuję i próbuję zapamiętać. Najwdzięczniejsze są kwiaty. Te w rozkwicie. A na nich różnie:
Jako żywo pstrykając stworzenia nie widziałam. I niech mnie ktoś przekona, że najlepsze, najciekawsze zdjęcia to nie te przypadkowe...
Ślicznie dziękuję za odwiedziny, komentarze pozostawione, ślad stopy swej na piasku. Pozdrawiam słonecznie.