Witam cieplutko i wciąż w biegu. U nas lato w pełni. Temperatury w nocy nie schodzą poniżej 23 st.C. Gorący czas wakacji. Na wakacje wyleciało dziecko starsze. Na trzy dni przed wylotem doczytało, podumało i oznajmiło - potrzebny prezent. Prezent dla pani, która nie tylko ma swoje własne krawieckie atelier, ale przede wszystkim na miesiąc przejmie opiekę i da dach nad głową mojemu dziecku. Decyzja była krótka i szybka:
Dwa popołudnia, jedno przedpołudnie. Zrobione, odprasowane, w ramkę wciśnięte, wrzucone do walizki i odleeeeeciaaałoooo. Mam nadzieję, że doleci w całości i może nawet się spodoba.
Robiło się cuuudnie. No, robiłoby się niemal idealnie, gdyby nie:
- aida - choć firmowa DMC, to tak sztywna, że sprawiała kłopot;
- problemy z wkłuciem się. Dziury jak kratery ('14), a przez sztywność materiału trudno było trafić...;
- zastanawiaczka - zgodnie z instrukcją robić czy wbrew. Wiadomo Veronique szykuje projekty pod len i to o rozmiarze '32 nie '28. W związku z tym, co piękne na lnie niekoniecznie na siermiężnej kanwie. Ciemny krzyżyk z dwóch nitek, obok jasny z pojedynczej, by wreszcie tylko pojedyncza połówka. Początkowo nie byłam przekonana. Zatem próby, iksowanie, porównywanie, wypruwanie.... a czas płynie... Koniec końców zawierzyłam autorce.
Zdjęcia nie oddają (tym bardziej, że robione dosłownie w locie) piękna i delikatności projektu.
Niech tylko ochłonę, dojdę do siebie, oswoję się z tęsknotą, a podobną pracę poczynię dla siebie... sic!
Pozdrawiam słonecznie. Życzę tylko dobrych dni w nadchodzącym tygodniu.