Karteczka mojej córki. Robiona na ten natychmiast, na zasadzie - muszę mieć już, za chwilkę wychodzę:
Tilda wydrukowana z netu, na najzwyklejszym papierze. Miał być próbą. Kredki wodne - tak się chyba nazywają, tu watercolor. Nie było w zamiarze rozwadnianie. Kartki kolorowe bristolowe, papier do scrapbook'u. Ostatnio nabyłam "koci worek", czyli torbę czegoś za $2. Przyznam, podpatrzyłam, że to papiery. Owszem papiery były, w tym ryza jednego wzoru. To Kasia uznała, iż konieczność nas ściska, by go wykorzystać, to to niebiesko-ciapate z zielenią. Całkiem przyjemny papierek. Ozdóbki - to to co wpadło w rękę wyciągniętą przed się. Przed przystąpieniem do cięć, wpadłyśmy na pomysł, by poeksperymentować na szybciocha. Wszak miał to i tak być tylko próbnik. Zatem wilgotne waciki kosmetyczne i dalej po kolorze tildowym. Nie przebiło, nie rozmiękło, nie rozmazało, miło wyrównało kolor. Będziemy się bawić dalej.
Póki co, karteczka bardzo się spodobała, choć ona naprawdę w "sekundę" była robiona.
Pozdrawiam cieplutko i życzę spokojnego weekendowania...