Druga w kolejności natręctw roboczych była panna nadobna w cudnym stylu retro. Przypisane jej były miętowa kanwa, tudzież pistacjowa - w kwestii subtelności kolorystycznych równa jestem menćiznom, nie rozróżniam; i różyczki wszelkie. Hafcik zawędrował na okładkę notesika:
Dość spaśny on, zabezpieczany kokardą w słodkie różyczki. Nie przepadam za różami i jako kwieciem, i jako kolorem, jednak ta wstążka chwyciła mnie pod boki. Konieczność było ją wykorzystać!
Dziękuję ślicznie za odwiedziny, komentarze, pozostawiony ślad na blogu...
Miłej, spokojnej niedzieli życzę!
ależ to subtelne, dech mi zaparło. bardzo ładny ten notes, bo przyozdobiony takim haftem, cudny. Uleńko, co to za różowe kropeczki, ala pinezki, guziczki?
OdpowiedzUsuńmiło mi Emilko, że Ci się podoba!
OdpowiedzUsuńCo to te kropeczki, pytasz? To takie gotowe ozdobniczki. Z jednej strony wypukłe, z drugiej płaskie, do przyklejenia, perełki, kropelki. Niestety na moich wsiach już wycofane ze sprzedaży. Były tylko przez chwilkę malusią.
Ula, prześliczny hafcik i cudnie go na notesie umieściłaś. Wstążeczka idealnie pasuje - wszak panna na głowie też ma róże różowe ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Sliczności!
OdpowiedzUsuńZawsze zazdraszczam wszystkim Dziewczynom haftującym tej umiejętności!
dziękuję!
OdpowiedzUsuńPiękne!
OdpowiedzUsuń