A propos czerwieni... Tu nasuwa się odpowiedź na ewentualne pytanie - gdzież to byłam, gdy mnie nie było. Odstawiałam otóż dzikie, orgiastyczne wręcz harce z maszyną do szycia. Boh słodki, co za przyjemność to była...! Kiedyś szyłam, potem dłuugo nic, teraz nawet chrobot nienaoliwionej maszynerii sprawiał radość. Pewnych rzeczy się nie zapomina, a kiedy się sobie przypomni...
Dla samego szycia przyjemnego szyć nie szyłam. Z konieczności te radości. Synu przeobrazić się musiał był w postać wielce malowniczą. W ramach prac domowych-zleconych, narzuconych Juliuszem Cezarem miał się stać. Mniemam, że się udało:
Nasz Juliusz był na bogato. Wszak wiadomo... Synu sam "projektował" strój, matka tylko wykonywała. Poszły dwa prześcieradła, lamówki złote, troszkę podszewki złotej również, na liście, pasmanteryjne dodatki. Skąd pierścienie, nie ma co wnikać....
Prezentacja trwała blisko godzinę. Wystarczyło podejść do wybranej postaci, wcisnąć zielony guziczek, a postać ożywała i o sobie opowiadała.
Przeważały nazwiska tubylcze. B. Frankliny, W Disney'e, Heleny Keller, ale były też królowa Elżbieta od Tudorów i księżna Diana. Pojawili się również nasza Maryś Skłodowska i rewelacyjnie zaprezentowany Van Gogh i oczywiście Cezar Juliusz...
Matka dumna jestem. Dodatkowo zauważyłam u dziecka delikatne aktorskie zapędy. Te spojrzenia, brwi uniesienia, gdy informował, jak to Cezar ziemie dla Imperium zdobywał a majątki dla siebie na lewiźnie odkładał...
Całość prac - sympatyczna. Dzieciaczki cudnie przygotowane, choć stremowane. Duże przeżycie! I powrót do maszyny, może na dłużej...
Pozdrawiam cieplutko i wdzięcznie,
życzę dobrego, spokojnego czasu...
ps. włos elfi koniecznie do przefarbowania pójdzie, decyzja zapadła...
Zdolne masz łapki, Ulciu!
OdpowiedzUsuńSzata prezentuje się pięknie :)
Miny Syna nie widzę, ale skoro dał się sfotografować, to z pewnością był mega zadowolony i dumny :)
Cieszę się, że elfik wrócił do łask i czekam na ciąg dalszy...
Uściski ☺
Pięknie Uluś :)
OdpowiedzUsuńCezar jak się patrzy!! Strój rewelacyjny!
OdpowiedzUsuńMamy i my teraz w Polsce swojego Gajusza Juliusza Cezara. Jarosław mu na imię. Jak sobie będzie dalej tak z opozycją w sejmie i senacie poczynał... oby sobie idów marcowych nie zgotował!
OdpowiedzUsuńTwój Juliusz boski w tym stroju!!! Niczym ten posągowy, Nicolasa Coustou :) Gratuluję zarówno projektu jak i wykonania stroju :)
Ooo, ja do maszyny cierpliwości nie mam za grosz. Siadam do tego ustrojstwa jak muszę ;)
OdpowiedzUsuńPiękny strój uszyłaś. Cezar jak się patrzy! Cudnie wygląda! I podziwiam za dbałość o każdy szczegół (m.in. bransolety, pierścień).
Pozdrawiam cieplutko!
no no, bierz się za maszynę częściej :) i pokazuj co wyczarujesz :)
OdpowiedzUsuńEfekty szycia piękne, a impreza wspaniała :)
OdpowiedzUsuńMłody Cezar jak malowanie. Świetnie wyglada.
OdpowiedzUsuńPodona mi się zamysł, idea działań nauczycieli. Jestem za przeniesieniem tego pomysłu na nasze ziemie!
Buziaki M.