... nie kończę, gdyż tym razem nie z pamiętnika zatroskanej matki,
a zatroskanej nauczycielki będzie...
Witam cieplutko.
U nas na wsi wciąż lato. Noce po 20 st.C., wilgoć rozgościła się na dobre.
Zielenina kwitnie i obradza. Żyć nie marudzić.
Z okresem jesiennym rozpoczyna się w okolicznych parafiach rok szkolny polonijny.
Parafiach rodzimych oczywiście.
Poza parafiami też się rozpoczyna i tym to nawet zazdraszczam; no, ale to to już poza tematem. Wracając do sedna. Się rozpoczyna, wręcz rozpoczął się.
Pierwsza robocza sobota za nami. Zajęcia języka polskiego odbywają się raz w tygodniu,
w soboty wspomniane, przez godzin całe trzy i malusi haczyk
na tualety, picie, jedzenie, się wiercenie, zeszytów zamykanie - otwieranie, doprowadzanie itp.
I tak to nam się rozpoczęło.
Klasa 4 (według rozkładu polskiego III):
- paaniiii, a co tam pisze?!
- nie mówi się pani, tylko prosze pani!
- ale przecież ja o nic nie proszę!
- On nowy, nie wie, ja wiem. Pani moją siostrę uczyła. To Ci powiem, że to taki grzeczny zwrot jest i mówi się "pani Ula...?!"
- ????!!!! - to moje brwia do góry powędrowały, acz niby przyzwyczajona jestem. Wszak my jedna wielka rodzina...
- pani Ulaaaa, co tam pisze?
- nie co pisze tylko co jest napisane. Słabo Ci siostra wytłumaczyła Daniel, wiesz? Ja to wiem, bo moją siostrę też pani Ula uczyła i Klaudia mamie wszystko opowiadała i mama powiedziała, żeby sobie zapamiętać!
- ty się Krystian zamknij, bo się nie będę z tobą bawił!
W klasie szum. Rękę podnosi chłopiec w okulałku.
- proszę pani, oni ol tajm mówio "bo", a to nie jest wery gód.
Rozglądam się po klasie, kogoż to pani Ula jeszcze uczyła. Mam.
- Natalka, a tobie co Stefa mówiła o bo? Czy nie mówiła?
- mówiła, a mama się śmiała. Stefani stanęła o tak i jak wiersz powiedziała: "nie bo tylko gdyż, ponieważ, albowiem". Ja wiem, co to wiersz. Pani Ula czy ja moge mówić albowiem?
- Możesz.
- ale ja nadal nie wiem, co tam na tej tablicy jest!
- Gdzie?!
- no ta, z tym ogonkiem!
- To jest litera y.
- yyyy, to znaczy?!
- igrek
- co?
- nie mówi się co?!
- Daniel, dziękuję. Wytłumaczę to później wszystkim dzieciom. To jest łaj.
- no to było tak od razu......
I takie sobie prowadzimy dialogi na cztery ręce....
Z drugiej i trzeciej strony miło, że jednak nauka nie poszła w las,
pamiętają i wiedzę i o pani, ale się cza pilnować, skoro one tak wszystko rodzicom meldują...
pamiętają i wiedzę i o pani, ale się cza pilnować, skoro one tak wszystko rodzicom meldują...
Pozdrawiam najcieplej, życzę samych radości!
ps. zapis dialogu świadomy. Są wtręty z angielskiego notoryczne właściwie. Mowa dziecięca niezobowiązująca, acz w sumie słodka i rozkoszna. Większość dzieci znam. Uczyłam starsze rodzeństwo lub zwyczajnie z widzenia, konkursów, dnia codziennego...
ha ha ha- ale fajne! U mnie w inny deseń i nie na wesoło...;-/ Buziaki!
OdpowiedzUsuńNoooo... pani Ulaaa jest najlepsza :-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje pamiętniki :-)
serdeczności posyłam :-)
Każda historyjka ma jakiś swój przekaz, a najważniejsze, że ta nauka w las nie poszła. Pozdrawiam! ;)
OdpowiedzUsuńNajlepsze było zakończenie - "no to było tak od razu..." ;) Żądam kolejnych kartek z pamiętnika!:)
OdpowiedzUsuńO ja Cię..ale fajne, uśmiałam się z tych dziecięcych tekstów :)
OdpowiedzUsuńUla,z przyjemnością poczytam kolejne wspominki z Twojego pamiętnika.
Pozdrowionka ślę psze Pani 😊😊😊
Ulko! Oooooojjj, dooobrze, że ja pamiętników nie pisałam :-)))))))
OdpowiedzUsuńTo by było używanie dla polonistów, gdybym takie dialogi przytoczyła z dzieciakami z Górnego Śląska :-)))))
Wytrwałości i cierpliwości wór dla Ciebie w pakiecie z życzeniami :-))
Pani Ulaa! A je nie wiedzialam, ze pani Ula naucza!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Motylek