Jako żywo w życiu czerwonych sanek nie miałam i pewnie mieć nie chciałam. Priorytetem było oparcie. Sobie człowiek usiadł, się oparł i mogli go ciągać... byle kocyk pod pupskiem i na kolanach był.... Mniemam, że nie raz i nie dwa nawet za towarzystwo zakupy miałam. Takie prezenty dnia codziennego. Mojej córce w wózku zawsze towarzyszyły...
Hafcik według sympatycznego wzoru Veronique Enginger.
Pozdrawiam cieplutko, słonecznie , wdzięcznie i lekko nostalgicznie.
Czerwonych sanek też nie miałam, ale przynajmniej nasze pokolenie miało śnieg co roku :) Śliczne saneczki :)
OdpowiedzUsuńŚliczny hafcik, ja zresztą uwielbiam wszystko V.E.:)
OdpowiedzUsuńAch! Śliczne saneczki i jak pięknie wyładowane prezentami :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładne :)
OdpowiedzUsuńHafcik uroczy!
OdpowiedzUsuńA ja właśnie czerwone sanki miałam. Dołem, bo deseczki były żółte. I bez oparcia. Ale i tak 40 lat minęło a je pamiętam.
Z bratem razem mieściliśmy się...
Motylek
piękny świąteczno-zimowy hafcik:: Uściski jesienne ślę:)
OdpowiedzUsuńCudowny hafcik Ja sanki mialam kolorowe ale nie bylo na nich niespodzianek
OdpowiedzUsuńA ja nie mam zupełnie ochoty na robótki!
OdpowiedzUsuńZa to podziwiam Twoje!
Serdeczności! :-))))
Uwielbiam takie świąteczne hafty :) ja miałam zielone sanki z oparciem, które dziadek własnoręcznie zrobił. Jak miło wrócić do tych wspomnień :) pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńIdzie zima :) Super hafcik
OdpowiedzUsuńU mnie w domu sanki były w kolorze drewna. I miały oparcie. I śnieg był co zimę. Zaspy były większe niż człowiek. W nosie od mrozu zamarzało, ale i tak się leciało "na sanki" albo na łyżwy "Do Lisiaja". Ehh, kiedy to było??? Dinozaury zdążyły w międzyczasie wyginąć.
OdpowiedzUsuńHafcik uroczy, hafcik zachwycający, hafcik idealnie wyszyty :)) Piękny!
margoinitka.pl
Śliczny, taka mała zapowiedź zbliżających się powoli świąt :)
OdpowiedzUsuń