wtorek, 31 stycznia 2017

Sezon na jemiołę...

...czyli karteczkowa zabawa u Uli. Zasady doskonale znane. Bawimy się już drugi rok. Tym razem tematem przewodnim jest: oczywiście jemioła!
 Jak to wygląda u mnie? Kropkowo, landrynkowo, piernikowo i troszkę jemiołowo. Haftowana kartka. Czy się udało? Nie mnie oceniać. Jednakowoż (cóż za przednie słówko) z samego haftu jestem zadowolona, bardzo. Słodycz to sama i cacuszko. Najbardziej zachwycają mnie piernikowe gwiazdka i serducho. I ta skromnisia, jemioła nieboga...:
Haft według wzoru autorstwa fenomenalnej Veronique Enginger. I całość... Mieszanka papierowo - aidowa - naklejkowo - warstwowa i koniecznie ostatnio strzępiona...:
Pozdrawiam cieplutko. 
Pięknie dziękuje za wszelkie miłe słowa. Miód to na duszę marudna mą.
Życzę spokojnego, dobrego tygodnia.

piątek, 27 stycznia 2017

Szarości - odsłona 3

Witam cieplutko i natychmiast prostuję - wszelkie możliwe szarości z bielą i czernią. Czy to jednak nie bazy dla szarego! Obrazek niemal na ukończeniu. Już bez tajemnic.
Czy trzeba pokazywać więcej, by wiedzieć? Najcudowniejszy świata zwierz. Oczywiście pokażę. Dla przyzwoitości i pełnego oglądu, choć nie w pełnej krasie.
Zakochałam się w tym obrazku lata temu. Teraz prawie mam. Zostało jeszcze oczko. Wisienka na torcie. Tę świadomie zostawiłam na sam koniec. Gigantyczna dawka przyjemności!
W pracy co prawda masa baboli. Robiona niemal ćmą. Nie wiem czemu, tak mi było najmilej, najchętniej. Wtulić się w kącik, poopierać, załączyć lampę nastrojową i iksić na ślepaka.
Mimo wszystko, dla mnie cudność kocur, miauuuuu...
Na koniec pytanie techniczne dotyczące zagięć, załamań i ogólnie śladów po tamborku. U mnie był to paluch, niemniej zostały załamania. Mimo zmoczenia i wyprasowania nie uległy. Czy wrzucić w moczenie dłuższe i niech się stanie cud?!

Pięknie dziękuję za tyle serdeczności, jakie od Was dostaję. 
To nie tylko miłe, ale przede wszystkim ważne. Takie koło napędowe...
Pozdrawiam cieplutko i życzę samych dobrych chwil.

środa, 25 stycznia 2017

Słodkie maleństwo

Witam cieplutko. Dosłownie i bez przenośni. U nas wiosna w połowie zimy. Zamieszanie w aurze, zamieszanie i w moich planach, zamiarach, decyzjach. Maleńki słodki obrazeczek, który to miał swoje konkretne przeznaczenie. Po rodzinnych konsultacjach ustalono, że może jednak nie, że itd. Cieszę się samym haftem.
Czyż nie słodki chłoaczek? Z jakim przejęciem taszczy swe tajemnicze pudło...
Nad obrazkiem pracowało się cudnie. Fantastyczne, żywe, świąteczne kolory. Delikatność, finezja. Ukochany czas przeszły. Słodycz i powab.
Wzór pochodzi z najnowszego wydawnictwa Veronique Enginger "La magie de Noel".
Pozdrawiam słonecznie,
wdzięcznie dziękując za każde życzliwe słowo.
Życzę dobrego, radosnego czasu.

niedziela, 15 stycznia 2017

Jak śliwka w kompot...

...wpadłam i zakochałam się. Się w retro obrazkach zakochałam. Na zabój chyba. Ścięło wzięło, pochwyciło, zakleszczyło i ujęło. O czym piszę? O "La magie de Noel" Veronique Enginger. Zauroczenie absolutne. Siedzę i dłubię. Kolorów moc, ale co za piękności się wyłaniają... Prace prywatne to dopiero etap całości, do zaprezentowania w czasie późniejszym. Pokazuję fragmencik publikacji...:
 Samo tylko oglądanie wydawnictwa jest ekscytujące i można mu godziny poświęcić....
Pozdrawiam cieplutko i wdzięcznie

wtorek, 10 stycznia 2017

Szarości - odsłona 2

Witam cieplutko, lekko śnieżnie i baaaardzo słonecznie. Haft mnie pochłonął. Jakież to miłe a jednocześnie frustrujące uczucie, kiedy szkoda każdej chwili na życie, na działania inne niż haft. Niechby świat na moment (nieco dłuższy) zniknął był, a pozostały tylko kanwa, nitki i radość tworzenia. Niestety. Życie. Ledwie się człowiek rozłoży z całym swym umiłowanym majdanem, już głosy, piski, prośby i konieczności. Co robić, konieczność zatem "zezuć" z siebie dzieło twórcze i chwile miłe z nim związane i w prozę się zatopić.
Od tego zatapiania niewiele przybyło. Nadal szaro niczym w dziurze jakiej, tudzież.... , acz widać, widać...
Na sekundkę nawiążę jeszcze tylko do dookreślenia znaczenia "obrazki większe". Dla mnie większe oznacza pracę nie większą niż jakieś 120 na 120 dziurek, zabudowane nie więcej niż w 2/3, wchodzimy bowiem w kolos... Raz jeden tylko w życiu czyniłam obrazek od kratki do kratki zakrzyżykowany. W naturze wyszło jakieś 10x15 cm na kanwie '14 - czyli maluch. Co do maluchów natomiast, to właśnie się do jednego zbieram. W szarościach będzie konieczna przerwa. Maluch docelowo na kartkę ma zawędrować. Nie wiem czy się uda. Jakoś u mnie haft nie gra w jednym zespole z papierem...
Pozdrawiam serdecznie,
wdzięcznie dziękuję za odwiedziny, komentarze, 
myślą się dzielenie...

środa, 4 stycznia 2017

Szarości - odsłona 1 i rozważań robótkowych odrobina

Witam cieplutko pierwszy raz w tym roku. Jeszcze raz życzę samych pomyślności na najbliższe 12 miesięcy. Początek stycznia to najczęściej plany i założenia na kolejny rok. U mnie planów nie będzie. Poddaję się nurtowi. Co ma być, to i tak będzie. Ważne, by maksymalnie wykorzystać każdą chwilę i nie zmarnować tego, co daje nam los. Robótkowo również poddaję się fali i chwilowej fanaberii. Robiąc pierwszą w tym roku, a i pierwszą od jakiegoś czasu pracę hafciarską, pokuszę się o kilka refleksji. To chyba takie podsumowanie dotychczasowych działań. Najpierw jednak pierwszy fragment najnowszego tworu; po tygodniu pracy, minus dwa prucia i i dwa dni świętowania na kanwie jest taka oto smocza plama...: (dzieci załamane, nie smoka sobie wybrały...)
Garść przemyśleń:
* wyszukanie wzoru, przygotowanie kanwy i zgromadzenie muliny to np. dla Edytki to jeden z bardziej emocjonujących etapów pracy...; dla mnie to lekkie rozedgranie (problemy decyzyjne), pierwszy krzyżyk porównać można do skoku w dziką przepaść. Strach i trzęsiawka. Potem już idzie...
* Nie lubię sztywności kanwy. Niecierpliwie czekam na jej zmięknięcie, zwiotczenie pod wpływem ciągłego palcyma ugniatania. Najbardziej jednak lubię nowe na kanwie faktury powstawanie, to nadgrubienie, miękkie, elastyczne, ale o swojej wadze i wysokości krzyżykami stawiane obrazu tworzenie...
* W ostatnich dniach uzmysłowiłam sobie, że jednak wolę większe prace od mniejszych. Pomijając już sam fakt, że najbardziej ze wszystkiego lubię wyszywać, zagospodarowanie gotowej pracy bywa kłopotliwe. Większe da się wrzucić w ramki, co czynić z maluchami?!
* Prace rozpoczynam od środka. Tym razem ostatecznie zrezygnowałam z tego nawyku i silnie się cieszę...
* Najczęściej nie rysuję linii pomocniczych. Jednak wiek robi chyba swoje. Okazują się być szalenie przydatne...
* Lubię wyszywać kolorami. Bywa, że nie mogę się od jakiegoś oderwać. I nie chodzi tu o jego barwę, a to co się spod niego wyłania...
* Irytujące wydaje się, że ciemne nitki wydają się być odchudzone. Dlatego krzyżykowanie jasnymi, tłuściutkimi niteczkami to ekstatyczna przyjemność
Czy macie podobne spostrzeżenia i nawyki?!
Pozdrawiam cieplutko
i życzę dobrego, spokojnego czasu