Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Permin. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Permin. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 11 lipca 2022

Morskich Perminków ciąg dalszy

 Witam cieplutko.

Powiedziało się A, czas na B. Ciąg dalszy morskich obrazków. Wzięło mnie i aż sama jestem ciekawa, jak długo potrzyma.


 

Mew nie ma, może odleciały w poszukiwaniu ludzi i jadełka. Łasuchy zmanierowane. Sama osobiście mewy lubię. Jakoś morsko mi się od ich skrzeku i widoku na serduchu robi. Ale to pewnie dlatego, że czasem tylko w okolice z niewiadomych powodów stadka morskich podlatują. Zatem skrzek nierozerwalnie związany jest z hukiem fal i okazjonalnymi wyjazdami nad ocean.
U nas na wsi żaru z nieba ciąg dalszy. W końcu lato jest. Rośliny padają, trawa w kierunku klepiska idzie, liście żółkną i jesiennie opadają...
Poskarżam się na blogera. Nie będę adresu zmieniać, wszystkich niezdecydowanych a rozeźlonych do tego samego namawiam. Pomarudzić jednak mogę. Jak może ktoś uważny spostrzegł - mam boczny pasek z ulubionymi adresami. Jeśli kogoś pominęłam, przepraszam. Wciąż uzupełniam. Niestety dla odmiany, okazuje się, że odebrano mi możliwość odpisywania na komentarze. Zamrożone pole. Zero ruchu. Problem zładowaniem zdjęć - dwa bez problemu wchodzą, przy kolejnych wstawia w dowolnym miejscu i przerzuca do .... sama nie wiem czego. Sorrki, ale bloga mam tylko w komputerze i absolutnie nie mam zamiaru działać na telefonie. Ten służy tylko do rozmów i ew. krótkich wiadomości pisanych z dzieckami. Nawet fotów telefonem nie robię...
Jak tu bloga przy tylu kłód prowadzić?!
                                         Pozdrawiam serdecznie i do następnego.

piątek, 8 lipca 2022

W morskich klimatach

Dużo uśmiechów na dzień dobry czy dobry wieczór.

Lato w pełni, żar z nieba przepisowy. U nas na wsi niestety temperatury poniżej 30 st.C zjadą dopiero w okolicach września i to drugiej jego połowy. Nocami dobrze powyżej 20 st.C, wilgoć i praktycznie zero deszczu od trzech tygodni. Istnieje niebezpieczne prawdopodobieństwo, że przez kolejne trzy tygodnie o owym deszczu będziemy tylko mogli marzyć. Ktoś powiedział, że nie ma zmian klimatycznych...

Na ocean mamy dość blisko, godzinka przy średnich korkach. Niestety dziecki moje obydwoje pracują na basenach i nie czują w tym roku potrzeby wyjazdów... Sama jeździć nie będę, pozostają klimatyczne morskie, wodne pracki wyszywankowe. Dziś pierwsza z nich. Malutki Perminek. Nieudolny w wykonaniu. Ręka traci precyzję, oko niedowidzi. Starość. Acz pozorna ochłoda jest...

Mewy skrzek, to jest chyba to....
Pozdrawiam serdecznie

czwartek, 10 marca 2016

Baranek beee...

Witam serdecznie w dzisiejszy jakże piękny dzień. Słonko świeci na całego, temperatura zbliża się do 24 st.C, a nie ma jeszcze 10.00 rano. W tak sprzyjających okolicznościach przyrody na świat wychynął się całkiem zawadiacki perminowski baranek.
Słodki jest, charakterny, kwiatki pierwsze nieśmiałe z rabaty mi podjada...
Popełniony w życiu drugi raz. Z tą samą radością i przyjemnością. Przypomniała o nim Ela. Za co pięknie Jej dziękuję!
Pozdrawiam cieplutko, słonecznie, z ptasim trelem w tle,
wdzięcznie dziękuję za miłe słowa w temacie żółciaka.

środa, 27 stycznia 2016

Perminowski bukiet

Witam wszystkich serdecznie w ten słoneczny, roziskrzony, rozśnieżony i puchato - bajkowy dzień. Czas na prezentację kwietnego bukietu w puszkę z uchem w-pchniętego. Ukończony czas jakiś temu. Doczekał się wreszcie prezentacji. Jak każdy perminowski wzór - robiło się przednio. Problemy z niedoborem kanwy po bokach udało się ukryć paspartusem. Nie wyszło chyba najgorzej. Nieskromnie jestem zadowolona, jak z każdego obrazka duńskiej firmy. Miłość do niej od zawsze i na wieki.
Pięknie dziękuje za tyle serdeczności i miłych słów pod adresem świątecznych psotnych rozrabiaków z poprzednich wpisów. Pragnę też wyjaśnić  - niejako za sprawą Ani - zawiłość aidy owsianej. Jest to nie tylko tłumaczenie z tutejszego oryginału, ale i naoczny fakt sprawdzalny (czyż może być inny?). Kanwa/aida/materiał wygląda nie inaczej jak buro-szara owsianka z bełtem. Skojarzenie jest jednoznaczne. Różnica polega jedynie na tym czy owsiankę wymieszano z mlekiem czy wodą. Jest zatem Light or Regular.
Powyższy obrazek robiony oczywiście na aidzie białej '16 firmy CharlesCraft.

Pozdrawiam cieplutko i życzę samych dobrych chwil

wtorek, 13 października 2015

W zagajniku nieopodal...

Za oknem u nas nadal gości lato. Temperatury powyżej 20 st.C. Noce przy otwartych oknach. Zieleń kusi i mami. Zatem wbrew datom w kalendarzu pokazuję soczysty, zielony świat...
Wciąż dość nieufnie podchodzę do czerwieni. To jeden z bardziej lubianych kolorów, ale w hafcie napawa mnie lękiem...
Obrazek gabarytowo należy do tych mniejszych. Wyszywało się cudownie. Jak większość perminów. W rowerowym, zagajnikowym komplecie jest jeszcze jeden cudel i dodatkowo dwa inne o podobnym schemacie budowy... Strasznie zagmatwałam, jak co niektórzy przed kamerami...
Powolutku i delikatnie zaczynam realizować swe hafciarskie marzenia. Nieustannie zakochana jestem w starszych perminach, projektach sprzed kilku lat (7-8?!)...
Pozdrawiam cieplutko i życzę dobrego, spokojnego tygodnia.

niedziela, 16 czerwca 2013

Lawendowo mi...

a właściwie byłoby, gdybym wiedziała co robić, by to co jest przetrwało a nie padło. Szalenie długie pokomplikowane zdanie. Ze trzy przecinki by się może i przydały, ale nowoczesna jestem i nie stawiam, a co.... Wracając do tematu: wreszcie mam swoją, własną. Trzy przyjęte, trzy kolejne zasadzone wespół padły nikczemnie, acz wciąż pachniały cuuudnie lawendowo...
Na rynku lokalnym pokazały się. Ba, nawet już z kwieciem. Szczęście niewysłowione. I dziesiątki pytań do doświadczonych. Ja bowiem drżę w strachu, by nie stracić, nie zaprzepaścić.  Lawendusie są to maleńkie, malusie wręcz:
Czy z tych dwóch gałązek rozrośnie się godny krzaczek? To w takim razie co zrobić, by się rozrastało, rozkrzewiało? Czy już teraz ciąć kwiecie na patyczku? Kwiecie zaczyna podsychać! Nie chcę stracić mej zdobyczy. W ubiegłym roku pokazała się lawenda po raz pierwszy. Srebrna, angielska. Ogromne krzaczory, ale bez kwiecia. Zanabyłam, zasadziłam, nic nie zrobiłam na zimę. Wiosną wykopałam. Pachniało, ale zasuszone jakieś i nie takie, jakie w wyobrażeniach. W tym roku pokazały się, jako zioło kuchenne, maleństwa zakwitłe. Nie chcę znów stracić. Zapach upojny, co tu mówić, wiadomo. To co robić?
Jak powyżej się marzy... Przyznaję ze skruchą, że choć lawendę kocham sercem i duszą to prac lawendowych popełniłam w życiu dwie. Robiło się je miło i przyjemnie, czy jednak do najpiękniejszych należą, sama nie wiem. I zdjęcia ich marne takie jakieś, zadawnione, zaniebyłe...
Pozdrawiam gorąco w ten zmiennopogodowy czas.